Pogoda na przełomie października i listopada 2020 roku jest wyjątkowo mało ciekawa dla fotografii przyrody. Dzień już krótki a możliwość wyprawy na zdjęcia to dla mnie jedynie dni weekendowe. Te z kolei są pochmurne i deszczowe. No ale cóż? Twardym trzeba być i nie poddawać się przeciwnościom losu 😉 Zawsze jest jakaś odrobina nadziei, że przedrze się przez chmury promyk słońca i oświetli jakąś ciekawą scenę na jeziorze. I tak pozytywnie nastawiony do życia zaplanowałem wyprawę nad wodę.
Wieczorem sprawdziłem na https://www.ventusky.com/ jaka pogoda będzie rano w miejscu wyprawy. Zero deszczu, pochmurnie, zimno ok. 5C, troszkę wiatru ok. 18km/h w kierunku zachodnim, podstawa chmur niska i raczej słabe widoki na słońce. Co mnie tam pcha w taką pogodę sam nie wiem? 😉 Pobudka o 5.00, plecak spakowany, ciepła kawa, coś na ząb i w drogę.
Jest ciemno, gwiazd nie widać, czyli słabo! Prognoza się sprawdza. Na drodze prawie zero ruchu. Wschód słońca ok. 6.40 zatem jest dużo czasu na dojazd i rozłożenie się ze sprzętem. Wcześniej już wybrałem miejsce a w aplikacji na telefonie sprawdziłem, z której strony będzie wschodziło słońce i czy są szanse na niezmąconą przez wiatr taflę jeziora.
Na miejscu jestem gdy jest jeszcze ciemno. Po odgłosach słychać na jeziorze kaczki, gdzieś w oddali zaskrzeczała czapla. Poza tym żywego ducha 😉 Ubrany na cebulkę z plecakiem, w kaloszach i nieprzemakalnych spodniach, przedzierałem się na docelowe miejsce. Teren podmokły – trzeba uważać aby nie wpaść po kolana w błotko. Zawsze lepiej poruszać się tam gdzie jest jakaś roślinność i raczej niezbyt szybko aby była szansa się wycofać. Dobry, mocny badyl może się okazać bardzo pomocny.
Dziś zabrałem ze sobą pałąki z włókna szklanego i siatkę maskującą. Gdy byłem na miejscu do groundpod-a z głowicą gimbalową przymocowałem aparat z obiektywem. Położyłem karimatę, umocowałem z pałąków konstrukcję tzw. czatowni i narzuciłem siatki maskujące. Tak przygotowany czekałem na odrobinę światła i jakieś modelki do mojej fotografii.
Po kilkunastu minutach zaczęły nadlatywać białe czaple. Siadały na wodzie blisko mnie ale na zdjęcia było jeszcze za ciemno. Po chwili coś je spłoszyło i odleciały. Nie byłem pewny czy to nie była moja wina. Może się poruszyłem i je to zaniepokoiło? Siatka maskująca nie była zbyt gęsta ale jednak zdecydowanie było za ciemno aby mnie dojrzały. Czekam dalej. Po jakimś czasie zaczynają się pojawiać nurogęsi. Kilka minut później wracają czaple białe i w oddali widać też czaple siwe. Podziwiam i zapisuję na karcie pamięci w aparacie.
Pomimo niepewnej pogody wyjazd zaliczam do udanych. Poniżej zarejestrowane zdjęcia z wyprawy.
Duże ptaki są bardzo czujne i nie jest łatwo się do nich zbliżyć. Lepsze efekty uzyskamy gdy się dobrze ukryjemy i poczekamy na ich przylot. Oczywiście wcześniej obserwujemy teren i wybieramy miejsca gdzie się pojawiają. Niejednokrotnie wydawało mi się, że jestem dobrze schowany ale żaden ptak nie przylatywał. Wystarczyło jednak, że się ewakuowałem i wracając do samochodu widziałem z oddali jak pojawiały się w pobliżu „mojego” miejscu. Sposób ukrycia ma znaczenie! Dla ptaka człowiek to niestety zagrożenie.
Poniżej umieściłem tak zwane „zdjęcie od kuchni” czyli jeden ze sposobów maskowania fotografa w terenie. Jak widać konstrukcja bardzo prosta, dość szybka w budowie i w tym rodzaju fotografii sprawdzona.