Moje pierwsze spotkania z żurawiami na noclegowisku miało miejsce dwa lata temu. Polowałem wtedy na ciekawe kadry z czaplami. Wiedziałem gdzie mogę się ich spodziewać o poranku. Wschodzące słońce miałbym z tyłu po lewej stronie a czaple chciałem uchwycić w oddali na jeziorze podczas ich polowania na małe rybki.
Pogoda zapowiadała się dobrze. Lekka mgiełka i złocisto różowe promyki wschodzącego słońca mogły fajnie oświetlić scenę. Podchodząc na upatrzone miejsce zobaczyłem w oddali grupkę śpiących żurawi. Byłem bardzo zaskoczony bo się ich tu nie spodziewałem. Zupełnie nie wiedziałem jak się zabrać do zdjęć. Było jeszcze ciemno i światłomierz aparatu pokazywał kilkusekundowe czasy naświetlania. Schowałem się za krzakiem, ustawiłem statyw i zacząłem próby zdjęć w tych trudnych warunkach. Podciągnąłem trochę ISO i próbowałem skrócić sensownie czas aby zrobić zdjęcie w miarę ostre. Żurawie zaczynały się poruszać. Wiedziałem, że nie doświetlam klatek. Amatorski, ciemny obiektyw nie pomagał w tym zadaniu. Zakładałem, że podczas wywoływania będę mógł trochę odzyskać szczegółów w programie graficznym.
Poniżej to co się udało zarejestrować. Nawet poruszone zdjęcia wyszły jak dla mnie fajnie. Kolejne cenne doświadczenie. Wiedziałem już, że dla takich zdjęć muszę przejść na fotografowanie z manualnymi ustawieniami ekspozycji. Ustawienia z priorytetem czasu czy też z priorytetem przysłony i z kompensacją ekspozycji jakoś się nie sprawdzały. Człowiek całe życie się uczy 🙂